Opowiadanie

           
    Hej Kochani!
Dzisiaj chciała bym Wam pokazać opowiadanie, które napisałam rok temu. Miłej lektury ;)





                  





 Prolog
             Śnię. Znowu śnię. I znowu ten sam sen. Gdy tylko zamknę oczy, przenoszę się do innego świata. Gdy ułożę się w moim ciepłym i wygodnym łóżku, natychmiast znajduję się na polu bitwy. Bitwy między elfami a upadłymi aniołami.
      Widzę siebie jako wojowniczkę, ubraną w liliową zbroję na białym pegazie, a u mego boku, śnieżnego tygrysa, natomiast na ramieniu -dostojnego orła. Stoję w samym środku pola bitwy z dziwnym mieczem w ręku. Nagle jakiś mężczyzna w czarnej zbroi podjeżdża do mnie na swoim koniu i walczy ze mną. Walka w moim śnie zwykle nie trwa długo i kończy się tym, że mężczyzna zostaje ugodzony ostrzem mojego miecza i znika, a potem następuje nicość i przenoszę się do innego miejsca, gdzie stoję na stromym wzgórzu i mam ochotę rzucić się w przepaść, ale w ostatniej chwili ratuje mnie tajemniczy chłopak. Nie znam go, nie widzę dokładnie jego twarzy, nie wiem, jak ma na imię. Widzę tylko jego błękitne oczy     i strach przed tym, że może mnie stracić.
Kim jest ten chłopak? Co oznacza ten sen? Jaką rolę w nim odgrywam? Kim tak naprawdę jestem?


  Rozdział 1.
              Boże!
Znowu zaczyna się mój nudny, zwyczajny dzień. Budzik dzwoni, mama z dołu woła               na śniadanie, a tata jedzie do pracy. Kolejny zwykły dzień. W końcu złażę z łóżka, ubieram się i schodzę na dół.
- Mamo, co na śniadanie? -krzyczę ze schodów.
- Jajecznica z bekonem i płatki na mleku. -Odpowiada mama, jeszcze niezupełnie rozbudzona. Moja mama jest wysoką i szczupłą kobietą. Ma złociste blond włosy i błękitne oczy.
- Znowu ….-Jęczę jak zwykle.
- Tak, znowu i nie marudź. Jak pójdziesz na swoje, to będziesz jadła to, co chcesz?- Odpowiada poirytowana mama.
- Dobra, dobra…
        Po śniadaniu jadę autobusem do szkoły. Jeszcze przed pierwszą lekcją muszę przypomnieć sobie zagadnienia do klasówki z matmy. Po szkole wracam do domu na pieszo i chociaż robię to po raz setny, to jednak dzisiaj czuje się trochę nie swojo. Mam złe przeczucia, no cóż, ale idę dalej. Czasem mam wrażenie jakby ktoś mnie śledził, ale gdy się odwracam to nikogo tam nie widzę. Wzdrygam się na dźwięk łamanej gałązki. Gdy przechodzę koło lasu nagle ktoś łapie mnie od tyłu w pasie i knebluje mi usta. Powtarza przy tym, że wszystko będzie dobrze i mam się niczego nie bać. To jednak nie skutkuje. Zaczynam kopać nogami, wierzgać, drapać go po masce, pod którą była ukryta twarz, ale       i to nie pomaga. Trzyma mnie mocno i chyba nie ma zamiaru puścić. Zaczynam wrzeszczeć, ile tylko sił w płucach, może ktoś mnie usłyszy.
- Nie krzycz. I tak nikt cię tu nie usłyszy. Zaufaj mi, nie zrobię ci krzywdy.
- Jak mam ci zaufać, skoro porywasz mnie i nie wiem, kim jesteś?- Wołam zrozpaczona.
- Wszystko w swoim czasie. Obiecuję, że dowiesz się wszystkiego, o co tylko zapytasz.
- Kiedy?
-Wtedy, kiedy powiem.- Odparł mężczyzna.- Choć ciężko stwierdzić, czy to był mężczyzna, wydaje mi się, że raczej chłopak. Był dobrze zbudowany, ale miał łagodniejszy głos niż prawdziwy mężczyzna.
-Czy pójdziesz ze mną?- Było to raczej pytanie retoryczne, ponieważ dobrze wiedziałam, że chcąc czy nie chcąc, będę musiała z nim pójść.

 Rozdział 2.
Przeszliśmy przez las i znaleźliśmy się przy jakimś dziwnym parkanie. Była to złota brama z mnóstwem zdobień. W centrum bramy znajdował się ogromny zamek na klucz, który wisiał na szyi ogromnego potwora. Jak go zobaczyłam, od razu podskoczyłam ze strachu.
- Spokojnie, on nie zrobi ci krzywdy.- Powiedział zamaskowany chłopak.
- Tak, oczywiście.- Odparłam z sarkazmem. Potwór miał chyba ze dwa i pół metra wzrostu, ważył około dwóch ton i bardzo przypominał ogra.
- Bo to jest ogr.- Odparł chłopak.
- Skąd wiesz, o czym myślę?!
- Jak chcę, to wiem.-Odparł obojętnie zamaskowany.
     Po tych słowach ogr ni z stąd ni z owąd otworzył bramę i weszliśmy do innego świata. Był piękny. Wszędzie rosły drzewa i kwiaty. Niebo było koloru głębokiego błękitu, a powietrze było czyste, nie to co w mieście.
- Witaj w Avalonie.
   Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka bez maski.
- A gdzie ten zamaskowany?- Zapytałam.
- To ja nim jestem.
   Chłopak był przystojny, dobrze zbudowany. Miał niebieskie oczy, ciemne włosy i był lekko opalony. To był chłopak z mojego snu.
- Cześć, jestem Maison.
- Cześć, Marina.
- Wiem, kim jesteś.
-Ciekawe, skąd?
- A tak po prostu …
 Rozdział 3.
                     Maison pokazał mi cały Avalon. Jest jeszcze piękniejszy niż myślałam. Ciężko to ubrać w słowa i powiedzieć, jak bardzo jest piękny. Widziałam wszystko.              Od kawałka brązowej ziemi aż po błękitne niebo. Na prawdę coś pięknego.
- I jak ci się tu podoba?- Zapytał Maison.
-Jest wspaniały! – Odparłam roześmiana.
- Chodź, pójdziemy do Megarona.
- Kim jest Megaron?
- Dowiesz się wszystkiego na miejscu.
       Szliśmy dosyć długo zanim, dotarliśmy do celu, którym był pałac cały wzniesiony z kości słoniowej. Miał mnóstwo okien ozdobionych różnokolorowymi witrażami. Na jego konstrukcję składało się chyba ze dwadzieścia ogromnych wież zakończonych długim prętem z ametystową perłą na czubku.
    Drzwi pałacu były zrobione z kutego żelaza, na których wyżłobione były różne tajemnicze znaki. Wrota były zamknięte na cztery spusty, a wejścia pilnowało dziesięciu żołnierzy.
- Stać, kto idzie?!- Wykrzyknął jeden z żołnierzy.
- Maison. Przyprowadziłem gościa.
- Dobrze. Wchodźcie.
    To powiedziawszy, otworzył masywne wrota i weszliśmy do środka. W środku pałacu podłoga była cała zrobiona ze szkła, a z sufitu zwisały kryształowe żyrandole. Były tam też schody wykonane z oszlifowanego marmuru.
- O witajcie! Witajcie!- Do Sali wszedł bardzo uradowany starzec. Miał siwe włosy zwisające mu aż do stóp i długą brodę. Na twarzy malował mu się przyjazny wyraz twarzy i śmiejące się oczy. Był raczej miłym staruszkiem.
- Przepraszam. Czy ja mogłabym się w końcu dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?
-Ależ naturalnie moja droga. Pytaj, o co chcesz, a ja postaram się udzielić odpowiedzi na twoje pytania. A może ja opowiem ci całą historię, a potem ty zadasz pytania. Dobrze?
- Dobrze.
- No, więc, jesteśmy elfami. Istotami nieśmiertelnymi. Uwielbiamy różnorodne zabawy. Żyjemy w zgodzie z naturą i dbamy o nią, ale do rzeczy. Nie szukamy zwady, ale mamy jednego wroga- upadłe anioły. Ich przywódcą jest Otatron, niegdyś mój bliski przyjaciel         z którym teraz nie utrzymuję kontaktów. Był on kiedyś jednym z najsilniejszych archaniołów, ale chciał więcej władzy. Było mu mało tego, co miał, więc zrobił coś, czego nie powinien, zabił swojego brata z zazdrości, aby zyskać urząd tego najsilniejszego archanioła. Nie spodobało się to Bogu, który bardzo rozgniewany odebrał mu skrzydła i zesłał go                z powrotem na ziemię. Błagał mnie o pomoc, więc mu jej udzieliłem, przyjąłem go pod swój dach. Ale jemu wciąż było mało. Próbował zabić mnie. Jednak zapomniał o tym, że jestem nieśmiertelny. Odebrałem mu moc i wygnałem go z Avalonu.
- Dobrze. A jaką ja w tym wszystkim odgrywam rolę?- Zapytałam.
-Kiedy wygnałem Otatrona, szukał zemsty. Chciał się zemścić na mnie i na wszystkich elfach, więc próbował zatruć nasze Drzewo Wszechświata.
- Co to jest?- Zdziwiłam się nigdy nie słyszałam o takim drzewie, jak również o elfach. No chyba że w książkach.
- Drzewo Wszechświata to drzewo, bez którego Avalon nie mógłby istnieć.
- Coś takiego, jak serce człowieka?
- Tak, dokładnie jak serce człowieka, czy nawet elfa. Bez tego nie moglibyśmy żyć                     i normalnie funkcjonować.
- A co takiego zrobił Otatron?
- Podciął korzenie i wlał w nie truciznę. Na szczęście w porę udało nam się odratować to drzewo. Jednak wiedzieliśmy, ze nadal jest bardzo zagrożone, więc postanowiliśmy,             że wytniemy serce drzewa i damy je elfiemu dziecku i ześlemy je do świata ludzi, gdzie byłoby bezpieczne, ponieważ Otatronowi w życiu nie przyszłoby do głowy szukać Go na Ziemi.
- No i co? To niby ja mam znaleźć to dziecko i je tu przyprowadzić?
- Ależ oczywiście, że nie. To dziecko jest już w naszym świecie.
- To po co wam jestem ja?
- Ty nic nie rozumiesz, to ty jesteś tym dzieckiem.-Odpowiedział mi Megaron.
       Po tych słowach zdziwiłam się okropnie. Jak mogę być elfickim dzieckiem, skoro ani moja mama, ani mój tata nie są elfami!
- Ale jak to możliwe?- Zapytałam rozczarowana.
- Zostałaś adoptowana. Twoi rodzice są dobrymi ludźmi, ale niestety nie mogli mieć dzieci dlatego uznaliśmy że są odpowiedni do opieki nad tobą.
-Nie, to nie możliwe. Jak mogło do tego dojść?- Byłam wściekła. Dlaczego nikt mi nic nie powiedział. Dlaczego tyle czasu byłam okłamywana? Na te pytania chyba raczej nie znajdę odpowiedzi.
- Musisz zabić Otatrona i wyzwolić swoją prawdziwą ojczyznę.
- Zgoda, ale jak mam to zrobić, skoro ja nie umiem ani walczyć, ani zabijać
-Spokojnie, Maison cię wszystkiego nauczy.
Już się bałam, co to będzie.


 Rozdział 4.

 Trening z Maisonem na „wojownika” zaczęliśmy od razu po wyjściu od Megarona.
      Maison przeprowadził mi najpierw naprawdę ostrą rozgrzewkę. Musiałam skakać, czołgać się, biegać, turlać itd. Musiałam zrobić wszystko, co mi tylko kazał. Po strasznej rozgrzewce nauczył mnie, jak walczyć mieczem.
- Po co mi to?- Powiedziałam zanim zastanowiłam się, co mówię.
- A widziałaś kiedyś wojnę bez walki na miecze? – Zapytał rozbawiony moją głupotą Maison.- Musisz umieć walczyć na miecze, ponieważ inaczej nie pokonasz Otatrona. Tyle tylko, że jego nie zabijesz zwyczajnym mieczem.
- A jakim mam go zabić?- Zapytałam.
-Miecz, który może zabić Otatrona, znajduje się w Szklanym Pałacu.
- To znaczy, że Megaron go ma.
- Nie, to by było za proste. Miecz znajduję się w Szklanym Pałacu. Ale żeby go zdobyć, trzeba rozwiązać trudną zagadkę Esmeraldy – strażniczki miecza i władczyni pałacu. Ostrzegam, wymyśla bardzo podchwytliwe zagadki. Jeżeli nie odgadniesz ich od razu, to nie ma co liczyć na miecz.
- A czy to ja koniecznie muszę zabić Otatrona?
- Tak, bo tylko ty nosisz w sobie serce Drzewa Wszechświata.
I na tym skończyła się rozmowa.
      Ćwiczyliśmy cały tydzień, aż w końcu byłam gotowa do walki. Władałam wyśmienicie mieczem, potrafiłam strzelać z łuku do celu i nauczyłam się jeździć konno. A tak a propos tego konia -był to biały pegaz, taki sam jak w moim śnie.
    Podczas mojego dotychczasowego pobytu w Avalonie zrozumiałam o co chodzi w mojej wizji sennej. Mężczyzna w czarnej zbroi to Otatron i muszę go zabić, a tajemniczy chłopak to Maison. Ale nie rozumiem jeszcze momentu nad wzgórzem, jest dla mnie najbardziej zagadkowy. Po co chciałam się rzucić ze skarpy i czemu Maison tak na mnie patrzył?

   

 Rozdział 5.
     Po jakimś czasie wyruszyliśmy konno do Szklanego Pałacu. Jechaliśmy cały dzień i całą noc aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Zamek nie na darmo ma taką nazwę, ponieważ cały jest wykonany ze szkła od podłogi po sufit, od bram po wieże.
- Wygląda na kruchy i delikatny.
- Uwierz mi, wcale taki nie jest.
    Weszliśmy do środka.
- Witam. Po co przybywacie? – usłyszeliśmy miękki głos kobiety. Była ubrana                            w szmaragdową suknię, a na głowie miała koronę z muszli małż.
- Przybywamy po miecz.- Odpowiedział zdecydowanie Maison.
- A więc tak. To musicie odpowiedzieć na moją zagadkę. Co było pierwsze drzewo czy nasionko?
- I co, znasz odpowiedz? Chciałbym ci powiedzieć, że odpowiedź drzewo albo nasion ko są błędne.- Podpowiedział mi Maison.
- Wiem, wiem. Może ty mi lepiej nie podpowiadaj. To proste. To proste: koło nie ma początku.
- Jak to odgadłaś? Wiesz, ilu ludzi przed Tobą poległo na tym. No ale dobrze, w pełni zasłużyłaś na swój miecz.
      I zamachnęła rękami, a spod wody wydobył się wspaniały miecz. Miał srebrne ostrze               i diamentową klingę, był cudowny i taki magiczny.
    Nagle po chwili ukazała nam się mgiełka, a w niej ujrzeliśmy twarz Megarona.
- Wracajcie szybko, właśnie rozpętała się wojna. Marino, potrzebujemy twojej pomocy! Natychmiast!
       Zebraliśmy się z Maisonem i wyruszyliśmy tak szybko, jak mogliśmy. Pędziliśmy co sił, ale byliśmy zbyt wolni żeby zdążyć pomóc elfą, dlatego w pewnym momencie nasze pegazy rozłożyły skrzydła i wzbiły się w powietrze. Lecieliśmy krócej niż godzinę. Gdy dotarliśmy na miejsce, w magiczny sposób na moim ciele pojawiła się liliowa zbroja. Wydobyłam miecz zza pasa i wybiegłam na środek bitwy. Wtedy go zobaczyłam.


 Rozdział 6.
I co, to niby ta dziewczyna ma być tą wybraną? Tą, która ma mnie zabić? – Powiedział ironicznym śmiechem Otatron.
- Tak, to ja. Jeśli masz wątpliwości, co do mojej siły, to zmierz się ze mną, a ja przysięgam,   że cię pokonam.
- To się jeszcze okaże.-Odpowiedział Otatron.- To będzie łatwiejsze niż odebranie dziecku cukierka.
    Obnażył swój miecz i przystąpił do walki. Walka trwała godzinami. Oboje nie przyjmowaliśmy takiej opcji, aby się poddać. Walczyliśmy do końca. Obroniłam kilka jego ciosów i wydałam kilka pchnięć, ale żadne niestety nie trafiło w serce. I wtedy na niebie pojawiła się dziwna mgła. Otatron na ułamek sekundy zagapił się na nią i to była szansa dla mnie. Wykonałam ostatnie pchnięcie i trafiłam prosto w serce. Otatron upadł na ziemię.
- Jeszcze się zemszczę!- Wykrzyczał i zniknął, a z nim wszystkie jego upadłe anioły.
- Wygraliśmy bitwę!- Zaczęłam się cieszyć.
- Tak, ale obawiam się, że wojna nadal trwa.- Odpowiedział zadumany Megaron.
- Co to oznacza?- Zapytaliśmy równocześnie z Maisonem.
- Otatron został trafiony, ale niepokoi mnie fakt, że zniknął bez śladu. Po jego śmierci powinny zostać czarne, osmalone pióra.
Po tych słowach strasznie się zaniepokoiłam.
- To co teraz będzie?- Zapytał Maison.
- Nie wiem.-Odpowiedział beznamiętnie Megaron.
    Zrozumiałam o co chodzi w moim śnie. Tygrys i orzeł mieli charakter symboliczny. A ten fragment na wzgórzu to chyba tylko zwyczajny sen. Jednak kilka faktów mnie niepokoi:
    Czy Otatron naprawdę nie żyje? Czy wróci nie bawem i rozpęta jeszcze większą wojnę? Jak mam go unicestwić?

    Myślę, że na te pytania znajdę niebawem odpowiedzi.



♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
A tutaj chciałaym pokazać Wam rysunek dla oliwiawery2001  inspirowany jej opowiadaniem
                             ( sorry za te magnesy ale mój obrazek wisi na lodówce ;3)

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Mam nadzieję,że sie spodobało. A może chcecie więcej  to mogę jeszcze coś wyskrobać ;) Co wy na to? :)
To tyle na dzisiaj ;)
Trzymajcie się i cześć;)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

♥ Jeśli tu jesteś pozostaw po sobie komentarz. Chętnie odwiedzimy Wasze blogi :) ! ♥

Pozytywny Misz-Masz © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka